![]() |
Album można zakupić w wersji elektronicznej: |
||
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
![]() |
||
Oraz odsłuchać za darmo na Spotify: |
|||
![]() |
1. (Intro) – In Foreign Currents | |
2. Caravaggio (Prologue) | (tekst) |
3. In Street’s Embrace | (tekst) |
4. Angel’s Touch | (tekst) |
5. Fourth Chamber | (tekst) |
6. Tunnel Of Mercy | (tekst) |
7. Pictures | (tekst) |
8. Sedated | (tekst) |
9. Phantom Pains (Phantom Phenomenon) | (tekst) |
10. Christmas Snowflakes | (tekst) |
11. Reality | (tekst) |
12. First Of The Last (Epilogue) | (tekst) |
Caravaggio (Prologue)
You were chosen from the few
With the greatest talent in your hands
With your back turned on God
You created beauty, events on cloth
An exception you were from the chosen
The great fame was granted to you
While at the same time people
Got devoured by hunger and disdain
Caravaggio
Why you lacked faith?
Caravaggio
Humility and reason
Rowdy way of life
Tragically ended your time
You gave a lot to masses
Though were a curse to the one man
The score could be so different
If you listened to your conscience
You were late and didn’t make it
But got so close to understand
The plain truth is obvious
Life’s always so close to a black grave
Caravaggio
Why you lacked faith?
Caravaggio
Humility and reason
Rowdy way of life
Tragically ended your time
Immortal in people’s minds
Mortal among individuals
One line and one cry
One life and one fear
Caravaggio
Music: Doman, P. Kowalczyk, M. Czarnomysy
Lyrics: Doman
Caravaggio (Prolog)
Byłeś wybrany pośród niewielu.
Bóg na twoje dłonie zesłał olbrzymi talent.
A ty plecami odwrócony do niego
Tworzyłeś piękno, wydarzenia utrwalone na płótnie.
Wśród wybranych byłeś wyjątkiem.
Za życia dostąpiłeś wielkiej sławy.
Chociaż wiele postaci z twojego szeregu.
Pożerała pogarda, ubóstwo i głód.
Caravaggio
Dla czego zabrakło ci wiary.
Caravaggio
Pokory, zdrowego rozsądku.
Awanturniczy tryb życia.
Zakończył tragicznie twój czas.
Wiele dałeś z siebie masom.
Chociaż dla jednostki byłeś przekleństwem.
Jakże inny miał byś bilans.
Gdybyś w porę posłuchał swojego sumienia.
Nie zdążyłeś, nie dotarłeś.
Chociaż tak niewiele chwil cię dzieliło.
Do zrozumienia tej prawdy.
Że życie zawsze ociera się o grób.
Caravaggio
Dla czego zabrakło ci wiary.
Caravaggio
Pokory, zdrowego rozsądku.
Awanturniczy tryb życia.
Zakończył tragicznie twój czas.
Nieśmiertelność w umysłach ludzi
Śmiertelność pośród jednostek.
Jeden szereg, jeden płacz.
Jedno życie i jeden lęk.
Caravaggio.
Muzyka: Doman, P. Kowalczyk, M. Czarnomysy
Słowa: Doman
In Street’s Embrace
I fell down hit by lightning
Then, unconscious, I dropped off
Light shining from the puddle, in darkness the moonlight is so dim
I’m tied down with strange bonds
Consciousness brings only tears
I fell for the third time, will somebody set me back on my feet
I seek Samaria with dead gaze
And a man who could understand
The death of the firstborn which brings hope through bitter tears
Poor strongman, where are you?
Help me understand this truth
Verses read by the coffin. Job’s history, black covered book
Stand on the road to eternity
Make me a little sensitive
I hold my hand out as if in fog
Someone’s here but is it him?
Roaming between shadows
I was naked among cold breaths
A light in the tunnel dimmed, like a red setting sun
Returning from a journey
I felt the angel over me
Kissing the pavement – like a rose growing in the rotten heap for years
Stand on the road to eternity
Make me a little sensitive
I hold my hand out as if in fog
Someone’s here but is it him
Music: Doman, M. Czarnomysy
Lyrics: Doman
W objęciach bruku
Rażony piorunem upadłem na ziemię
Tracąc świadomość zapadałem w sen.
Bijący blask z kałuży, w ciemności światło księżycowe jest tak ubogie.
Skrępowany niewidzialnymi więzami.
Świadomość wywołuje, bezsilność i niewidoczny szloch.
Trzeci raz upadłem czy mnie ktoś podniesie- choć chwilę przystanie.
Martwym wzrokiem poszukuję Samarii.
Człowieka, tak prostego by mógł zrozumieć.
Śmierć pierworodnego, która napawa nadzieją przenikającą przez gorzkie łzy.
Ubogi siłaczu gdzie jesteś.
Pomóż mi zrozumieć tę prawdę.
Nad trumną czytane wersety. Historię Joba, księgę z czarną okładką.
Stań na drodze do bezkresnej wieczności..
Wywołaj we mnie jakąś wrażliwość.
Wyciągam dłoń, nie widząc nic.
Ktoś tu jest, lecz czy to on ?
Podróżując między cieniami.
Byłem nagi wśród zimnych oddechów.
Światło w tunelu się oddalało jakby czerwony zachód słońca.
Wracając z dalekiej podróży.
Czułem na ramieniu anielską dłoń.
Całując bruk niczym róży kwiat w kałuży zgnilizny rosnący od lat.
Stań na drodze do bezkresnej wieczności..
Wywołaj we mnie jakąś wrażliwość.
Wyciągam dłoń, nie widząc nic.
Ktoś tu jest, lecz czy to on ?
Muzyka: Doman, M. Czarnomysy
Słowa: Doman
Angel’s Touch
I felt the divine touch again
Enchanting like a kiss on a rainy night
Peaceful like driving on an empty street
Bowing street lamps
May stormy dusk
Warrior, why are you still here tonight?
All this time you’re staring at my life
Every night, every day, you follow me like a shadow
Every night, every day, with a halo surrounding my life
Emptiness within like the sea
Your feather frozen ages ago
Dejavu, well really I wasn’t there
You’ve suffered because of us
Warrior, why do you still look at me?
All this time you lead me to eternity
Every night, every day, you follow me like a shadow
Every night, every day, with a halo surrounding my life
Aniele…
While caring for my fate I forgot you
And you stopped over some unsuccess
You tried to ease crying on streets
Holding some fading soul’s bloodstained hand
And I understood the surrounding
Uncertainty, imperfection, cold
So I ask humbly – let me find you
Or find me among my sins
Every night, every day, you follow me like a shadow
Every night, every day, with a halo surrounding my life
Every night, every day, you follow me like a shadow
Every night, every day, with a halo surrounding my life
Music: Doman
Lyrics: Doman
Dotyk anioła
Ponownie poczułem niebiański dotyk.
Upojny niczym delikatny pocałunek, w ciepłą deszczową noc
Spokojny jak jazda pustą ulicą.
Pośród kłaniających się latarni
W majowy burzowy zmierzch.
Strażniku mojej duszy, dlaczego tutaj tracisz czas.
W tylu chwilach, wpatrujesz się w mego życia czerń.
Każdej nocy, każdego dnia, samotnie jak cień za mną kroczysz.
Każdej nocy, każdego dnia aureolą otaczasz mój świat.
Duchowa pustka jak ocean
Twoje pióro zamarznięte w dziewiczej lodowej bryle.
Dejavu, przecież mnie tam nie było.
Od tysięcy lat, cierpisz przez takich jak ja.
Strażniku mojej duszy, dla czego tutaj tracisz czas.
W tylu chwilach, próbujesz mnie prowadzić do wieczności.
Każdej nocy, każdego dnia, samotnie jak cień za mną kroczysz
Każdej nocy, każdego dnia aureolą otaczasz mój świat.
Każdej nocy, każdego dnia, samotnie jak cień za mną kroczysz
Każdej nocy, każdego dnia aureolą otaczasz mój świat.
Aniele stróżu…
W trosce o swój los na moment zapomniałem o Tobie.
A ty przystanąłeś nad jakimś nieszczęściem.
Próbowałeś ukoić płacz na ulicy.
Trzymając zakrwawioną dłoń ulatującej duszy.
I wtedy zrozumiałem otaczającą nicość.
Niepewność, ułomność, chłód oraz strach.
Więc proszę pokornie byś dał się odnaleźć.
Lub spróbuj odnaleźć mnie sam pośród mych win.
Każdej…
Muzyka: Doman
Słowa: Doman
Fourth Chamber
The smell of musk surrounds me as I walk down the cold hall
All the open rooms want to satisfy my curiosity
Hand of the nameless leads me into the unknown
With hesitation I open the first door
I want to enter, it’s bright, clean and peaceful there
Millions of warm moments, which can last eternally
But they don’t want me here, a creak – the door is closed
So I walk further, calmly, like a floating ghost
Like a mourning king who walks in silence
I saw the gates of heaven, they were closed
Whispers from hell invited me, I didn’t want to enter
The third door was wide open, only longing was inside
Many common souls, all waiting for the change
Give me a chance, I don’t want to drown like the others
Please, I want to feel your touch once again
Angel, please open the fourth door
The last one, because I know my time is yet to come
Faces in the space of sorrow visit my mind
Blurred features of tyrants soiled by the blade
Let this sword fade from my memory like a shadow
Drop a crimson curtain after a sad show
Like a mourning king who walks in silence
I saw the gates of heaven, they were closed
Whispers from hell invited me, I didn’t want to enter
The third door was wide open, only longing was inside
Many common souls, all waiting for the change
Give me a chance, I don’t want to drown like the others
Please, I want to feel your touch once again
Angel, please open the fourth door
The last one, because I know my time is yet to come
Music: Doman
Lyrics: Doman
Czwarta komnata
Idąc zimnym korytarzem czuję zapach piżma wszechobecną woń.
Uchylone drzwi w poszczególnych komnatach zapraszają do zaspokojenia ciekawości.
Dłoń bezimiennego prowadzi mnie w nieznane.
Otwieram pierwsze z drżeniem ręki.
Chcę tam wejść, jest bardzo jasno, czysto, pięknie.
Miliony ciepłych chwil, które bezustannie mogą trwać.
Lecz mnie tu nie chcą, drzwi zamykają się cicho skrzypiąc.
Więc podążam dalej w spokoju snując się jak cień.
Wędrując w milczeniu niczym król ogarnięty żałobą.
Ujrzałem wrota nieba, które się zamknęły.
Szepty z piekła zapraszały, lecz nie chciałem tam wejść.
Trzecie wejście stało otworem, w nim ujrzałem tylko tęsknotę.
Wiele dusz jakże typowych, oczekujących na miłosierdzie.
Daj mi szanse nie chcę tonąć tak jak inni.
Proszę jeszcze raz pragnę poczuć twoją dłoń.
Aniele, proszę uchyl czwarte wrota.
Te ostatnie, bo wiem, że to jeszcze nie mój czas.
Umysł odwiedzają twarze w przestrzeni rozpaczy.
Rozmydlone oblicza tyranów kalane ostrzem Archanioła.
Niech ten miecz jak cień zniknie z mej pamięci.
Opuszczając karmazynowa kurtynę po przerażającym przedstawieniu.
Wędrując w milczeniu niczym król ogarnięty żałobą.
Ujrzałem wrota nieba, które się zamknęły.
Szepty z piekła zapraszały, lecz nie chciałem tam wejść.
Trzecie wejście stało otworem, w nim ujrzałem tylko tęsknotę.
Wiele dusz jakże typowych, oczekujących na miłosierdzie.
Daj mi szanse nie chcę tonąć tak jak inni.
Proszę jeszcze raz pragnę poczuć twoją dłoń.
Aniele, proszę uchyl czwarte wrota.
Te ostatnie, bo wiem, że to jeszcze nie mój czas.
Muzyka: Doman
Słowa: Doman
Tunnel Of Mercy
Someone suddenly turned the light of near the doors of doubt.
A one way ticket in the carriage of solitude
But I feel that it’s going to be alright again
That fate smiled at me once more
Between the earth, heaven, night and day
In whirls of endless spaces I immerse
Between the dream and reality
I return again like an evening thought
Light in the tunnel of fortune dispersed among the bright stars
I feel the coldness of the earth like never before
Still I feel that it’s going to be alright again
I will see the real, simple world
Between the earth, heaven, night and day
In whirls of endless spaces I immerse
Between the dream and reality
I return again like an evening thought
Music: Doman
Lyrics: Doman
Tunel miłosierdzia
Wyłączono niespodziewanie światło, otwierając wrota niepewności.
Wręczono bilet w jedną stronę w przedziale samotności.
Mimo to mam przeczucie, że będzie dobrze.
Że kolejny raz uśmiechnął się do mnie los.
Między ziemią a niebem, między nocą a dniem.
W wirach bezkresnej przestrzeni tonę w milczeniu.
Między jawą a snem, miedzy dobrem i złem.
Wracam niczym myśl uwolniona z umysłu wieczorowa porą.
Światło w tunelu przeznaczenia rozprasza się wśród gwiazd.
Czuję, jak nigdy dotąd chłód ziemskiego oblicza.
Mimo to mam przeczucie, że będzie dobrze.
Że zobaczę znów realny, zwykły świat.
Między ziemią a niebem, między nocą a dniem.
W wirach bezkresnej przestrzeni tonę w milczeniu.
Między jawą a snem, miedzy dobrem i złem.
Wracam niczym myśl uwolniona z umysłu wieczorowa porą.
Muzyka: Doman
Słowa: Doman
Pictures
Fire in my empty heart
Appeared like an unexpected guest
Approaching with the storm
He can define everything with a kiss
Dressed in a suit, a ring shining on his hand
Nodding his head, convincing me, he can help me find myself – among the pictures
You’ll be stronger than ever
Women, gold and power
Just bow before me secretly
Forget about love, give up integrity, affection
He said with his stare and disappeared
A romance-like desire this promise brings
Not thinking about the scars I ask for the mask
Frames in black and white
Imported into my mind
Scarf made of sin covers Themis’s eyes
You’ll be stronger than ever
Women, gold and power
Just bow before me secretly
Forget about love, give up integrity, affection
He said with his stare and disappeared
Music: Doman
Lyrics: Doman
Zdjęcia
Ogień w mym pustym sercu
Pojawił się jak niespodziewany gość.
Nadchodzi, wśród śpiewu wichury.
Ten, co zwykłym pocałunkiem może określić wszystko…
Ubrany w garnitur a sygnet na palcu lśni.
Skinieniem głowy przekonuje, że pomoże mi odnaleźć się między zdjęciami.
Będziesz silny jak nigdy dotąd.
Kobiety, władza, złoto.
Wystarczy tylko skrycie pokłonić się przede mną.
Zapomnij o miłości, zrezygnuj z wrażliwości.
Spojrzeniem oznajmił i znikł.
Obietnica niczym płomienny romans rodzi pokusę.
O zagojonych bliznach nie myślę pytając o maskę.
Klatki czarnobiałego filmu.
Wgrywane w umysł bezszelestnie importują.
Szal pleciony z grzechu, na czole Temidy.
Będziesz silny jak nigdy dotąd.
Kobiety, władza, złoto.
Wystarczy tylko skrycie pokłonić się przede mną.
Zapomnij o miłości, zrezygnuj z wrażliwości.
Pokusy cień w mym umyśle tkwi.
Muzyka: Doman
Słowa: Doman
Sedated
Asleep I walk the road covered with roses
Not feeling the labyrinth’s chill
Stone graves spared by inexistent time
The hills of pain are far
Blood on hands, child’s silent weep
In the fogs of a different world
My happiness and me
Are most important of all
Romantics tales and broken hearts
Trivial without a happy end
Doctor in silk clothes
With your silent whisper you sedated
A part in my brain
Which usually hurts so terribly
Diseases, suffering and tears
Well, it happens – I am fine
Justice is beside me
The dumb believe in it
Because I am here and now
Close to a bunch of suckers
Who are afraid of light
Like the living dead at night
Romantics tales and broken hearts
Trivial without a happy end
Doctor in silk clothes
With your silent whisper you sedated
A part in my brain
Which usually hurts so terribly
Music: Doman, M. Czarnomysy, A. Żmudziak
Lyrics: Doman
Pod narkozą
Podążam w uśpieniu aleją usłaną czarnymi różami.
Nie czując chłodu labiryntu.
Nieistniejący czas omija kamienne mogiły.
A wzgórza cierpień są daleko.
Krew na rękach, dziecka płacz.
Pośród mgieł w innym świecie.
Najważniejszy jestem ja.
Najważniejsze moje szczęście.
Złamane serca i bajki romanyków.
Trącą banałem bez happy end’u.
Doktorze w jedwabnym fartuchu.
Cichym szeptem znieczuliłeś.
Miejsce, które w ludzkim umyśle.
Z reguły powinno bardzo boleć.
Wiele chorób, cierpień, łez.
Trudno, bywa – mnie nie boli.
Sprawiedliwość obok mnie.
Głupi ten, co wierzy w nią.
A ja jestem tu i teraz.
Podniecony zgrają gnoi.
Którzy, niczym żywe trupy.
Źle reagują na jasność.
Złamane serca i bajki romanyków.
Trącą banałem bez happy end’u.
Doktorze w jedwabnym fartuchu.
Cichym szeptem znieczuliłeś.
Miejsce, które w ludzkim umyśle.
Z reguły powinno bardzo boleć.
Muzyka: Doman, M. Czarnomysy, A. Żmudziak
Słowa: Doman
Phantom Pains (Phantom Phenomenon)
Amputated faith, with one cut deprived of future
Hope removed with a scalpel, blank spaces filling my soul
Love – such a beautiful word shouted out by poets
Cleared under anesthesia, in a hospice for hopeless cases
My life an unconditioned reflex
Doing its best, destroying dead cells
A stone growing on my cold heart
Building a safe shell around the light
Like a dummy
I’m plastic, covered matter
With a burned smile in looking glass
Empty orbits
A few bugs I can feel
Strongly feeding on dead flesh
My life an unconditioned reflex
Doing its best, destroying dead cells
A stone growing on my cold heart
Building a safe shell around the light
Are you the surgeon of life?
No, I’m him from my own free will
Wanting to fight with anxiety and fear
I remove my humanity
Dark thoughts at night, like sinister clouds
Approaching my mind, looking like a blank sheet
I’ve reached my goal, where does the pain come from?
There’s something I don’t understand!
Am I dreaming? Pain and fear are piling up
Don’t know where I roam these days
I think I wanted to fool myself too much
Invisible is so real
My desperation’s reached its limits
I feel the pain of removed values
How I wish I could turn back the time
To stop the torturing, intense, countless phantom pains
Music: Doman, M. Czarnomysy
Lyrics: Doman
Bóle fantomowe
Amputowana wiara jednym cięciem wydarta z przyszłości.
Usunięta nadzieja za pomocą skalpela, jałowe przestrzenie wypełniają moją duszę.
Miłość- jakże piękne słowo wyskrobane ze słownika ram.
Usunięte z umysłu, podczas narkozy w hospicjum dla beznadziejnych przypadków.
Moja fizyczność odruchem bezwarunkowym.
Broni się jak umie, usuwa martwe komórki.
Na sercu osadza się twardy kamień.
Buduje jałową skorupę wokół światła.
Prawie jestem manekinem.
Bezbarwną materią powlekaną plastikiem.
Z wypalonym uśmiechem w zwierciadle szydercy.
Puste oczodoły.
Czuję śladowe ilości robactwa.
Żerującego pośród martwicy.
Moja fizyczność odruchem bezwarunkowym.
Broni się jak umie, usuwa martwe komórki.
Na sercu osadza się twardy kamień.
Buduje jałową skorupę wokół światła.
Czy to ty jesteś tym chirurgiem od życia?
Nie- to ja sam nim jestem z własnej woli.
Chcąc walczyć ze strefą leku i wrażliwości.
Usuwam swoje człowieczeństwo.
Nocą czarne myśli jak złowrogie chmury.
Zbliżają się do mojego umysłu podobnego do pustej kartki papieru.
Osiągam swój cel, więc skąd pojawił się ból.
Czegoś, tutaj nie rozumiem!
Czy ja śnię, ból narasta a z nim strach.
Nie wiem gdzie zawędrowałem.
Chyba chciałem się oszukać.
Czasami coś niewidzialnego jest takie realne.
Moja desperacja osiągnęła zenit.
Czuję ból amputowanych wartości.
Jakże teraz pragnąłbym cofnąć czas.
Aby przestały dręczyć mnie niezliczone bóle.
Muzyka: Doman, M. Czarnomysy
Słowa: Doman
Christmas Snowflakes
Staring at one point I see all
Things unseen before begin to matter more
Scent of winter rises in surrounding reality
In soothingly cold and chilly air
I can feel it.
Try to believe it.
Shyly I touch your cold, pale cheek
Which is delicate like the falling snow
I see so much life this short December day
Though I know life is born in spring
I can feel it.
Try to believe it.
All has meaning, all has purpose
While among the snowflakes I dance
The spark I found by the crib
This flicker of hope swirls with me
The light makes me brave among the darkness of mind
I can feel it.
Try to believe it.
Its spell brightens many sad affairs
Even though it is so much shorter now
This amazing day I understood the value of life
And was born again one more time
I can feel it…
All has meaning…
Music: Doman
Lyrics: Doman
Bożonarodzeniowe płatki śniegu
Wpatrując się w jeden punkt zauważam wiele szczegółów.
Wcześniej niedostrzegane nabiera olbrzymiej wartości.
Zapach zimy unosi się pomiędzy konarami drzew.
W kojąco ochłodzonym powietrzu.
Zobacz, ja to czuję.
Spróbuj w to uwierzyć.
Dotykam nieśmiało twojego zimnego policzka.
Delikatnego niczym padający śnieg.
W którym w ten grudniowy dzień tak wiele widzę życia.
Chociaż wiem, że wiosną ono rodzi się.
Zobacz, ja to czuję.
Spróbuj w to uwierzyć.
Wszystko ma sens, wszystko ma cel.
Gdy tańcząc pośród spadających gwieździstych płatków śniegu.
Wiruje wraz ze mną nutka nadziei.
Którą wreszcie odnalazłem wpatrując się w żłób.
Światło dławiące niepokój pośród ciemności w moim umyśle.
Zobacz, ja to czuję.
Spróbuj w to uwierzyć.
I chociaż jest najkrótszym w roku.
Jego czar rozjaśnia wiele smutnych spraw.
Ten cudowny dzień pozwolił mi zrozumieć wartość życia.
By narodzić się na nowo jeszcze raz.
Zobacz ja to czuję…
Wszystko ma sens…
Muzyka: Doman
Słowa: Doman
Reality
Standing humbly
more and more I feel the ground
Almost happy
but not strong enough to face
the sensitivity which came suddenly
Paralyzing moments of carefree existence
Gazing at a rainbow
I grasp the reality as true
as an old lady’s prayer in a church
Tragedy of individuals
tear the moments of reflections like dogs
Among the flowers
warm evenings
fresh glue on obituaries
Children wronged
fathers cries
Roads of destiny are covered with blood
Oh, my Lord
teach me now
to live with it and sometimes not be concerned
I ask quietly
Tough questions have easy answers
Like clouds that yield to the mountains
Belief is like a road sign
To brave soldiers of life
Dark backgrounds are more spacious
Place to act, where I could be known
Blurred by a stream of real tears
And a brush of tedious reality
I’m almost happy travelling a rusty path
Like a phantom train disappearing after a while
Embraced by a rainbow, with eyes closed
I grasp the reality as true
as an old lady’s prayer in a church
Thousands dead
Every day
tear the moments of reflections like dogs
Among the flowers
warm evenings
fresh glue on obituaries
Children wronged
fathers cries
Roads of destiny are covered with blood
Oh, my Lord
teach me now
to live with it and sometimes not be concerned
In my life there are fewer trivial questions now
In my dreams I do not hide, just simply rest
Travelling persistently to the fourth gate has taught me
That no evil can triumph over love and hope
Music: Doman, A. Żmudziak
Lyrics: Doman
Rzeczywistość
Stojąc pokornie.
Coraz bardziej dotykam ziemi.
Prawie szczęśliwy.
Lecz nie do końca mocny by stawić czoła.
Wrażliwości, która nadeszła znienacka.
Paraliżując chwile beztroskiej egzystencji.
Wpatrując się w tęczę, kątem odrodzonego oka
Obejmuję rzeczywistość tak prawdziwą.
Jak modlitwa staruszki w małym drewnianym kościele.
Tragedie jednostek!!!
Śmierć Tysięcy!!!
Szarpią niczym hieny chwile zadumy.
Pośród kwiatów.
Ciepłych wieczorów.
Świerzy klej na nekrologach.
Skrzywdzone dzieci!!!
Płaczący rodzice!!!
Drogi przesiąknięte krwią.
Panie mój .
Naucz mnie.
Z tym żyć i mimo to czasem beztroskim być.
Proszę najciszej jak umiem.
Trudne tematy mają proste rozwiązania.
Jak chmury, które ustępują wzgórzom.
Wiara w wartości drogowskazem.
Dla odważnych wojowników życia.
Ciemne tła mają więcej przestrzeni.
Pola do działań, w których mógłbym zaistnieć.
Rozmazywane przez łzy.
Pędzlem męczącej teraźniejszości.
Podążając prawie szczęśliwy zardzewiałym torem.
Jak pociąg widmo znikając po chwili.
W ramionach tęczy, z zamkniętymi oczami.
Obejmuję rzeczywistość tak prawdziwą.
Jak modlitwa staruszki w małym drewnianym kościele.
Tragedie jednostek!!!
Śmierć Tysięcy!!!
Szarpią niczym hieny chwile zadumy.
Pośród kwiatów.
Ciepłych wieczorów.
Świerzy klej na nekrologach.
Skrzywdzone dzieci!!!
Płaczący rodzice!!!
Drogi przesiąknięte krwią.
Panie mój .
Naucz mnie.
Z tym żyć i mimo to czasem beztroskim być.
W moim życiu pojawia się coraz mniej banalnych pytań.
W moich snach nie szukam ucieczki, po prostu odpoczywam.
Nauczyłem się wędrując w kierunku czwartych wrót.
Że miłości i nadziei nie pokona żadne zło.
Muzyka: Doman, A. Żmudziak
Słowa: Doman
First Of The Last
Moments flowing in a stream
Make place for new challenges
Venus’s shine foretells sunny days
In songs that birds sing
And an ode to youth
New possibilities arise
Every second
Every breath
I want to try and one more time
Live a normal life again
Feel the pulse of my heart
Wind in the sails of windmills
Moments from life’s cards
Absorbed painlessly
Once melted – hard steel suddenly
Forms new shapes again
Empire turned into desert
Is reborn with dignity
I soar into the horizon
Over a globe of grey shades
The beginning is the end of time
Now I’m the first of the last
Transparent, invisible
Speechless but so strong
I mark my presence in a stone
Humble – I’m your servant
Denars multiplied again
Shine brightly with an ancient tale
Music: Doman, M. Czarnomysy, P. Kowalczyk, M. Szumiło
Lyrics: Doman
Pierwszy wśród ostatnich
Chwile płynące rwącym strumieniem.
Tworzą miejsce nowym wyzwaniom.
Blask Wenus zapowiada pogodę.
Nowe możliwości,
Odą do młodości.
W śpiewie ptaków rozśpiewują się.
Z każdą sekundą.
Z każdym tchnieniem.
Chcę próbować jeszcze raz.
Poczuć smak zwyczajnych dni.
Mocniejsze bicie serca.
Wiatr w ramionach wiatraków.
Wspomnienia z życia kart.
Wchłonięte bezboleśnie.
Twarda stal uległa roztopieniu.
Formuje kolejny raz nowe kształty.
Imperium zamienione w pustynię.
Odradza się z godnością.
Szybuję wolny po horyzontu kres.
Nad planetą zagubionych barw.
Początek jest końcem a koniec początkiem.
Pierwszy w śród ostatnich.
Przezroczysty, niewidzialny.
Niemy, ale twardy.
Rylcem w kamieniu zaznaczam swą obecność.
Sługa uniżony.
Denar pomnożony.
Przypowieścią mieni się.
Muzyka: Doman, M. Czarnomysy, P. Kowalczyk, M. Szumiło
Słowa: Doman